Zacznijmy od tego, że w ogóle miało nas tam nie być. Bo daleko, bo weekendowa lista obowiązków pęka w szwach, bo nasze brzuchy nadal skomlą po Lipcowym Rynku Smaków… Ale kogo my będziemy oszukiwać. Zwęszyliśmy jedzenie – a to food truckowe jakoś cieszy na duchu, bo tworzy wakacyjny, chillowy klimat, sprowadza w jedno miejsce rzesze wygłodniałych ludzi i kuchnię z całego świata oraz kusi na każdym kroku innym zapachem i smakiem. Ah, zaczynajmy!

DZIEŃ I

Tak więc rozpoczynamy sobotnie polowanie. Pogoda nierozpieszcza ale my jako niestrudzeni łowcy ruszamy za zwierzyną. W końcu zapada decyzja, że na rozgrzewkę fajnie byłoby kąsnąć „ciepłego psa” od Jadło na Kółkach. Chłopaki serwują hot-dogi w kilku wersjach narodowościowych, w bułce pszennej lub żytniej. Kusił niemiec, kusił amerykaniec ale jednak patriotycznie wybraliśmy polaka w cenie 15 zł. W składzie wiejska kiełbasa z Liszek, bekon, warzywa sezonowe i sosy. Porcja była nader porządna (26 cm!), dobrze skomponowana, ze smaczną, fajnie zgrillowaną kiełbaską i nawałem składników. Minusem była jedynie zimna buła…eh panowie, czemu jej nie przypiekacie ?

jadlo1

jadlo.jpg

Następnie przyczailiśmy się koło indyjskiego czterokołowca Mumbai Food Truck, bo mimo, że nie wyglądał zachęcająco to tablica z menu brzmiała intrygująco, właściciele food trucka mówili łamaną polszczyzną naprzemiennie z językiem hindi, a ich uroda wskazywała na mocno związaną z okolicą Delhi.

mumbai3.jpg

Zamówiliśmy Chicken 65 (15 zł) oraz Idli (12 zł), z czego Idli zostało nam podane od razu. Idli – racuchy z ciasta ryżowego gotowane na parze z sambarem i chutney czerwonym. W sambarze (zupa na bazie soczewicy, warzyw, kompozycji przypraw) utupione były 3 „racuszki” ryżowe, a na górze majaczył zielony kleks z mięty i kolendry. Fenomenem tego dania było to, że z każdym gryzem smakowało coraz bardziej. Pierożki były delikatne, ale jednocześnie „zbite”, puszyste, po prostu genialne, a zupa przyjemnie pikantna, aromatyczna. Bardzo ciekawe i apetyczne danie.

mumbai1.jpg

10 minut później otrzymaliśmy Chicken 65, czyli panierowane w 5 przyprawach i mące z cieciorki, a następnie smażone kawałki kurczaka. Fajna, nieprzeciętna wariacja przypraw i lekko ostrawa panierka otulająca białe mięsko. I do tego znów ta sama pyszna, zielona pasta z mięty i kolendry – prawdziwy przypływ wschodnich smaków w ustach.

mummm.jpg

Następnie zamówiliśmy langosza od Lubish Langosz o którym pisaliśmy już TUTAJ, z tym że odbiegliśmy od klasyki i zaryzykowaliśmy ze „zboczonym żurawiem” (18 zł), czyli plackiem z boczkiem i żurawiną. Chociaż ostatnio było super to tym razem placek był o niebo lepszy – złocisty, miękki, mięsisty, nietłusty, delikatnie czosnkowy, lekko chrupiący z zewnątrz i z idealną proporcją składników. Czysta rozpusta w biały dzień.

lubish.jpg

Kolejno Easy Rider i ich quesadilla „pulled pork” z ananasem i bbq w cenie 20 złotych. Otrzymaliśmy ładnie się prezentującą i obiecującą porcję z ekstra przypieczoną tortillą, zapieczoną z dużą ilością ciągnącego się cheddara i pyszną, wilgotną, szarpaną świnką. Gdzieś w tle majaczył dobry sos bbq ale brakło nam niestety trochę ananasa… Po za tym na talerzu znaleźliśmy, aż 3 salsy (podobno sprowadzane z meksyku ;>) – verde z zielonych pomidorów, fresca z czerwoną cebulą, kolendrą i limonką oraz ranch, czyli majonez z grilowanym boczkiem i wedzonymi papryczkami chipotle. Ogólnie wrażenia pozytywne.

easy

easyy.jpg

No i deser, bo jak już pewnie zauważyliście lubimy na dobitkę nafaszerować się nadmiarem cukru. Z kilku food trucków serwujących słodkości wybraliśmy Churros&More. Churros czyli tradycyjny hiszpański wypiek (taki „hiszpański pączek”), oprószony cukrem pudrem i podawany zazwyczaj z czekoladą. Dziewczyny proponują nam kilka wersji (z nutellą, truskawką, karmelem, adwokatem, białą i ciemną czekoladą) w trzech rozmiarach. Zamówiliśmy „na spróbowanie” z nutellą za 6 zł i otrzymaliśmy dwa – tak, dwa – podłużne churrosy… Ok, było smaczne, naprawdę rewelacyjna przekąska ale za taką kwotę liczyliśmy na coś więcej niż dwa małe łakocie. No i była też lemoniada z szafranem za 7 zł, ale smaku szafranu nigdzie nie zlokalizowaliśmy w ów miksturze…

churr.jpg

DZIEŃ II

Godzina 12:00, a my już na Placu Baczyńskiego. Do przewidzenia było, że większość samochodów będzie jeszcze zamknięta ale instynkt łowczy znów wygrał…

Po utęsknioną dawkę kofeiny podreptaliśmy do TitiCafe, coffee truck, by zamówić smooco z czekoladą i chilli (12 zł). Duża porcja, fajna kompozycja smakowa (raczej mleczna, aniżeli kawowa), dobre espresso, a przede wszystkim fenomenalna i otwarta Pani parząca kawę – dziękujemy za sporą porcję uśmiechu:)

ttiti.jpg

Zwykle nie jadamy kilku dań z jednego food trucka, ale nie mogliśmy się oprzeć. Mumbai Food Truck wjeżdza po raz drugi. I tu niemałe zaskoczenie – menu się zmieniło, więc rzetelnie przygotowana przez nas „lista na dziś” musiała zostać zaktualizowana pod dzisiejsze propozycje.

mummmb.jpg

No to tak: Onion Bhaji (10 zł), Paneer Pakora (15 zł) i Samosa (8 zł). Onion Bhaji, czyli smażona cebula w panierce z ciecierzycy, kardamonu i chilli w smaku przypominała trochę onion ringsy, przez co lekkie rozczarowanie bo liczyliśmy na coś więcej. Paneer Pakora – indyjski biały ser smażony w panierce z mąki z cieciorki. Tu było lepiej, ale również bez szału. Intrygująca panierka z cieciorki oraz czerwona pasta, która świetnie łączyła się z całością.

mumbai.jpg

No i Samosa – kosmos. Smażone na głębokim oleju pierożki z nadzieniem z ziemniaków i zielonego groszku cukrowego z kardamonem i kuminem. Naprawdę konkretnie „napakowana” trójkątna przekąska z ziemniakami, które nie były „mulące”, tylko fajnie przełamane groszkiem cukrowym. Żałujemy, że nie wzięliśmy dwóch porcji od razu…

mummba

Uff, czas na słodkie. Donut Truck i ich mini-pączki. Z miętowo-różowego samochodu zamówiliśmy dużą porcję pół na pół z polewą i orzechami i z cukrem pudrem (8 zł). Pączki były ciepłe, miękkie, delikatne, mięsiste – po prostu perfekcyjnie skomponowana bomba węglowodanowa.

dont.jpg

Zamówiliśmy również smażone oreo w cenie 9 zł, co było dość ciekawą i oryginalną propozycją. Złociste ciasto otulające w środku biało-czarnego ulubieńca tłumów, podane na gorąco. Co tu dużo mówić – smakowało!

do.jpg

Następnie Nice To Eat You, bo nie potrafiliśmy przejść obojętnie koło tego foodtrucka…Naprawdę próbowaliśmy a nawet POWINNIŚMY, ponieważ nasze brzuchy przybierały już powoli formę i wagę piłki lekarskiej, ale nie…ponieważ wypatrzyliśmy Skurczybyka.

nice

Kura, masło orzechowe, granat, jabłko, ser, bekon, szpinak, sos musztardowo-miodowy (22 zł). Po pierwsze spójrzcie jak pięknie prezentuje się ta kanapka, po drugie zerknijcie na przesyt apetycznie wyglądających dodatków, a po trzecie zapamiętajcie, że smakuje jak wygląda – czyli bosko. Super kompozycja smakowa, zdecydowanie warta swej ceny (niestety zabrakło dla nas granatu 🙁 ale wybaczamy!). Do tego ekipa tam pichcąca stwarza mega pozytywną atmosferę (pisaliśmy też o tym TUTAJ).

I na koniec – PICKUP BURGER, czyli dwie monstrualne porcje, które nas wykończyły. KOMBI – mięcho, sałata, pomidor, ogórek, ser cheddar, cebula, sos (18 zł). Mięso, czyli 185 gram najprawdziwszej wołowiny, średnio wysmażonej wedle życzenia i mało przyprawionej, co nie było minusem, ponieważ dodatki oraz sosy nadrabiały w smaku. 

picup

SUV – mięcho, sałata, pomidor, ogórek, ser cheddar, papryka jalapeno, cebula, sos (20 zł). I tu znów otrzymaliśmy perfekcyjne mięso oraz dobre sosy i dodatki. A co do bułki – po prostu fenomenalna. Lekko przypieczona, duża, trzymająca zwarcie składniki – po prostu idealna. A co ważniejsze – chłopaki sami wypiekają bułki, według własnej receptury.

pick

Podsumowując, Inwazję FoodTrucków oceniamy mega pozytywnie, a niezliczone ilości pochłoniętych tam kalorii odczuwamy nawet teraz pisząc ten post. Duża różnorodność kulinarna, wysoka frekwencja oraz setki zasłyszanych rozmów, zrobionych zdjęć i uśmiechów na twarzach tyszanin. Nawet nie wspominamy o kilogramach jedzenia jakie przewinęły się przez Plac Baczyńskiego przez te 3 dni. Jedynym minusem całego eventu była jak dla nas zbyt głośna muzyka, która przy dłuższym konsumowaniu niestety przeszkadzała. Ale i tak było super i nie możemy się doczekać kolejnej Inwazjii ;> See you next time!

Tags:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *