Jak zauważyliście, minęło sporo czasu od naszej ostatniej aktywności w sferze social mediów. Powodem był tygodniowy wypad na Wyspy Brytyjskie, gdzie spędziliśmy wspaniałego sylwestra, zwiedziliśmy piękne miasto oraz testowaliśmy kubki smakowe anglojęzycznych mieszkańców.

IMG_0777.jpg

Z góry uprzedzamy, że ten oraz kolejny wpis różnić się będą od poprzednich, ale mimo to mamy nadzieję, że przypadną Wam do gustu i okażą się całkiem pomocne w przypadku Waszych przyszłych, zagranicznych podróży. Oczywiście skupimy się w całości na jedzeniowej stronie naszego pobytu, a resztę zachowamy dla siebie (:

Londyn jest olbrzymim miastem, pełnym restauracji, lokali i pubów, które wręcz pękają w szwach od natłoku mieszkańców i turystów. Łatwo przez to zauważyć, że zdecydowanie większy odsetek Londyńczyków preferuje  jadać na mieście, stołując się w lokalach lub biorąc dania na wynos – na każdym kroku można spotkać ludzi siedzących na przystankach lub idących ulicą i pałaszujących jedzenie z boxa.

Co warto zapamiętać, to wzięcie jedzenia „take away” jest znacznie tańszą opcją od zjedzenia na miejscu. Anglicy liczą sobie za obsługę, co w Polsce traktowane jest wręcz na odwrót. Tak więc będąc w brytyjskim lokalu zwróćcie uwagę na tablicę z menu i na to czy ceny podane są dla posiłków serwowanych na miejscu czy może na wynos.

Poza wypełnionymi lokalami i kawiarniami kolejnym miejscem niezwykle ważnym dla kultury angielskiej są puby. Jest ich niewyobrażalnie wiele, a w każdym znajdziemy uśmiechniętych, głośnych i śpiewających anglików. Nie ma tak naprawdę znaczenia dzień tygodnia czy pora dnia, bo każda jest odpowiednia na miłą pogawędkę i piwo ze znajomymi. Z tego powodu warto, więc obrać takie miejsce za jeden z celów wycieczki, które trzeba zaliczyć.

Jeśli chodzi o nas to my na śniadanie wybraliśmy się do Boyden’s Kitchen – małego, przytulnego bistro zlokalizowanego na New Southgate, gdzie okolica jest spokojna, a obsługa bardzo pomocna. Na barze oprócz ekspresu do kawy  znajdziemy świeże ciasta, tarty i babeczki, a z tyłu na czarnej tablicy znajduje się wypisane pełne menu wraz z cenami. Zamówiliśmy pancakes’y z syropem klonowym, jogurtem, bananem i truskawkami oraz club sandwich z kurczakiem, jajkiem, avocado, sałatą lodową, musztardą i majonezem podane w opieczonym toście oraz do tego dwa kubki kawy.

IMG_1043

Śniadanie podane było na drewnianych deskach, co zdecydowanie podkreśliło klimat lokalu. Pancakes’y były puszyste, delikatne, cieplutkie, podane wraz z owocami i pysznym syropem klonowym, który zdecydowanie różni się od tego na polskim rynku. Kanapki były ciepłe i bardzo smaczne – wszystko tak jak powinno być. Co zaskakujące, porcje nie były ogromne jak to na angielskie zwyczaje przystaje, ale na pewno nie odbieramy tego jako minus, wręcz przeciwnie. Co do kwoty rachunku to całość jak na polską kieszeń była dość droga, ale oczywiste jest, że na wyjazdach trzeba próbować kuchni tubylców i nie wolno przeliczać funtów na polskie złotówki!

Reasumując, warto podczas pobytu w Wielkiej Brytanii zahaczyć o jakiś przyjemny lokal i uraczyć się full English breakfest lub inną śniadaniową opcją, bo w końcu jedzenie jest jednym z fundamentalnych cegiełek każdej kultury, a śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, pamiętajcie!

Strona internetowa / Facebook

II część przewodnika po Londynie

Tags:

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *