Witamy w drugiej, obiecanej części angielskich degustacji. Mamy nadzieję, że pierwsza przypadła Wam do gustu i wracacie po więcej (:

IMG_0700

Zaczynamy od prawdziwej ikony – Fish&Chips. Każdy słyszał, każdy pewnie gdzieś próbował, ale nie każdy wie jak smakuje PRAWDZIWA ryba z frytami. My dorwaliśmy naszego boxa na Cranbourn Street w Fish&Chipper. Sam lokal możemy określić jako typowy londyński bar, z przyjemnym wystrojem i bardzo miłą obsługą, gdzie za rozważną cenę można spróbować prawdziwej angielskiej kuchni. Niestety podczas naszej wizyty lokal był przepełniony po brzegi, więc nasza rybka powędrowała z nami na Leicester Square, gdzie zjedliśmy posiłek oglądając ulicznych grajków i magików.

2.jpg

Ładny box, zawartość niestety już nie taka zachwycająca…tak, wiemy. Jednak trzeba sobie uświadomić, że zamawiając posiłek na miejscu wygląda on zdecydowanie apetyczniej, ładniej a box, jako tańsza opcja „na szybko”, jest pozbawiony uroków pełnej obsługi. Z tego właśnie względu wybaczamy nasz pudełkowy, rybny chaos…tym bardziej, że całość była całkiem, całkiem, a naszą dużą porcją (około 10£) najedliśmy się we dwoje i naprawdę nam smakowało. Fryty były pyszne, mięsiste, nie ociekające olejem jak to często bywa, a pod nimi (trzeba się przyjrzeć!) była duuuża ryba w panierce. Ta niestety lekko tłusta, ale i tak dobra. Do całości cytryna dla wzmocnienia smaku – pycha!

Taki box, zjedzony nawet w biegu ma sporo uroku. Fish&Chips to obowiązkowe danie do skonsumowania w UK!

Strona internetowa / Facebook


Przechadzając się ulicami Londynu jedno wrzuca się diametralnie w oczy – ilość tureckich restauracji. Ich mnogość jest piorunująca – na każdej większej ulicy znajdziesz co najmniej jeden lokal, właśnie w tureckim stylu.

Wyjaśnijmy sobie jednak jedno na początek – idąc na kebaba w UK, nie idziemy na ociekającą sosami i  tłuszczem wyżerę z budy (zazwyczaj w okolicach godziny 3 nad ranem przy weekendzie). Nie. W Anglii kultura turecka poszła w kompletnie inną stronę. W większości restauracji na samym progu dobiegają nas intrygujące smaki, lokal urządzony jest w odpowiednim klimacie, karta pełna jest ciekawych dań, a większość stolików zajęta przez normalne rodziny z dziećmi, grupki znajomych czy pojedyncze osoby. Tureckie menu prezentuje się bardzo apetycznie, a samo podejście do klienta jest niezwykle pozytywne.

Na pierwszy ogień prezentujemy tradycyjny turecki przysmak, czyli Lahmacun. Wydaje się skromny, wygląda trochę jak naleśnik, ale po spróbowaniu na pewno będziecie chcieli więcej.

11.jpg

Lahamcun nazywany jest „turecką pizzą” i traktowany jest raczej jako fast food. Serce dania leży w kamiennych piecach, gdzie wypiekane jest ciasto, dlatego trudno jest samodzielnie w domu wyczarować prawdziwego Lahmacuna. Wielkościowo nie jest duży – idealny na przystawkę, bo jedną porcją na pewno się nie najecie (przynajmniej my nie). Oprócz rzucającego się na pierwszy rzut oka cienkiego, smakowitego ciasta,  wnętrze kryje mięsne nadzienie…

Dla naszego Lahmacun’a przyszliśmy na Green Lanes do Taksim Cafe Bistro & Restaurant, gdzie zauroczyła nas Pani siedząca przy szybie i wyrabiająca ciasto. Cały proces wędrówki ciasta spod Pani rąk, przez piec, aż do papierowej torebki gwarantuje autentyczność prawdziwego dania.

Choć w menu do wyboru było sporo odmian Lahmacuna – a to ze szpianakiem, a to z pieczarkami, my wybraliśmy PRAWDZIWEGO z baraniną. Co tu dużo mówić, był niesamowity. Kosztem 2-3 £ wasze kubki smakowe delektują się cudownym, lekko ciągnącym się ciastem z ciepłym, idealnie dobranym farszem. Decyzja była szybka – wracamy tam jutro.

Zomato


Na tym kończymy nasze małe, brytyjskie wywody. Nie było herbatki ani puddingów – przepraszamy. Mozę następnym razem!

I część przewodnika po Londynie

Tags:

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *