W ubiegły weekend w katowickim Królestwie odbyła się Vaganmania 2016 – impreza cykliczna na której zbierają się tłumy ludzi najróżniejszej maści- wege, vegan i po prostu zainteresowanych. Festiwal kręci się głównie wokół jedzenia, gdzie luki wypełniają ciuchy, książki, wykłady oraz tatuaże. Fajny koncept wypełniony dobrą formą, którą ma ochotę się sprawdzić.

Dotarliśmy grubo po 16, więc niektóre stanowiska były już niestety puste, a reszta dysponowała mocno wybrakowanym menu. Ludzie wypełniali każdy kawałek wolnej przestrzeni, więc wolimy nie myśleć jak przebiegał ruch pieszy w godzinach szczytu. Betonową podłogę Królestwa dzierżyło 23 wystawców – poczynając od kebaba, przez pierogi i najrozmaitsze słodkości kończąc na buksach i hummusie. Jako, że żołądki tylko dwa (ale spore) odwiedziliśmy tylko (albo aż) trzy stanowiska. No to zaczynamy.

1

Obiekt numer 1 – Krowarzywa. Tych oto burgerotwórców mamy na radarze od dłuższego czasu. Na Facebooka wrzucają soczyste, barwne zdjęcia, a z zasłyszanych opowieści wiemy, że karmią całkiem smacznie. Do tego widywaliśmy ich na różnych targach i eventach,gdzie zawsze obarczeni niekończącą się kolejką roztaczali pozytywną, aromatyczną aurę. Tak więc tak, dziś była nasza kolej.

2

Jako, iż była już końcówka festiwalu na tablicy widniały tylko dwa buksy – tofex (wędzone, marynowane i grillowane plastry tofu) oraz mangoldex (mangold, fasolka mung, zioła), oba po 15 złotych. Po jakichś 10 minutach otrzymaliśmy dwie duże, ciepłe buły przepełnione kolorowymi dodatkami. Pierwsze wrażenie – bardzo, bardzo smaczne burgery, delikatne w smaku. Mimo, iż jesteś w stanie najeść się takim buksem (a przynajmniej standardowy klient jest w stanie) to nie czujesz się po nim ociężale, nie. Ogrom świeżych warzyw, delikatny, lekki sos, rozmiar robiący wrażenie i dobrze przyrządzeni główni bohaterowie obydwu buksów – super. Do tego nie sądziliśmy, że wegańskie bułki mogą być smaczne – a jednak. Całość oceniamy na dobrą piąteczkę z plusem.

3ss.jpg

Chociaż męski towarzysz już wysiadał, zawlokłam go do drugiej kolejki. Obiekt numer 2, czyli Vegab – miejsce, które ciężko zrozumieć i trzeba je po prostu spróbować (kolejka ciągnąca się do tego stanowiska wskazywała na to, że nie tylko my nie rozumiemy idei kebaba bez mięsa…albo po prostu musi być pysznie (; ). W ofercie znajdowała się tortilla klasyczna oraz fistaszek. Skusiliśmy się na opcję niestandardową z masłem orzechowym, mlekiem kokosowym, chilli, kapustą, pomidorem, ogórkiem i cebulą. Koszt 15 złotych.

4s.jpg

Pakunek był fajnych rozmiarów, a środek przyjemnie pikantny, ale z umiarem. Masa świeżych warzyw i dobrze wyczuwalne masło orzechowe zawinięte w cienkie, ciepłe ciasto.  Najbardziej ciekawił nas roślinny zamiennik mięsa i wiecie co? Dał radę. Ich autorski miks złożony z tofu bio, strączków oraz odrobiny białka pszenicznego można nazwać godnym zastępca mięsa. Całość naszego Fistaszka dopełniały świetne sosy, mniam. Po wszamaniu wegańskiego kebaba brzuchy były pełne, ale nadal nie ciężkie. Lekka forma wegańskich dań to naprawdę coś super. Można ciągle jeść i nie przestawać – coś idealnego dla nas.

6fda.jpg

Po burgerze i kebabie postanowiliśmy zakończyć swoją wyżerkę słodkim akcentem. Obiekt numer 3 – Zielony Talerz. Przed ich ladą tłumy kłębiły się nieustannie i zanim my dostaliśmy się pod lodówkę zostały tylko lody w pudełku za 7,50. Ciasta i lody gałkowane widocznie nie były nam pisane… Skusiliśmy się na malinę z bazylią licząc na sporą dawkę orzeźwienia po intensywnej wyżerce. I tu niestety spotkał nas zawód. Otrzymaliśmy substancję, której smak wskazywał na połączenie malin ze skrobią ziemniaczaną, której posmak niestety pozostawał z nami na dłużej. Co grosza, bazylii również tam nie znaleźliśmy. Bardzo ciężko nam opisać, co to było, aczkolwiek damska połówka zwątpiła po dwóch łyżeczkach skazując męskie ogniwo do walki z wegańskimi lodami…przegrał – 2:0 dla lodów bez smaku.

5.jpg

collage.jpg

I tu mamy koniec. Niemiły deserowy akcent na szczeście nie przyćmił smaku wcześniejszych zdobyczy. Krowarzywa i Vegab spisali się na zielony medal i chętnie odwiedzimy ich stacjonarne dobytki. Dowiedli swego zasiewając w naszych głowach ziarno, iż wegański styl życia nie oznacza wyrzeczeń. Po tym co skonsumowaliśmy w jakimś stopniu przyznajemy rację…tylko popracujcie nad lodami ;>

A co z tą Veganmanią? Genialna inicjatywa na której jeszcze na pewno zagościmy. Trzymamy kciuki za kolejne edycje i życzymy dotarcia do większego grona ludzi w przyszłości.

Krowarzywa
Facebook / Strona internetowa / Instagram

Vegab
Facebook / Instagram

Zielony Talerz
Facebook / Instagram

Tags:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *