W ubiegły weekend Galeria Szyb Wilson na dwa dni zmieniła się w prawdziwą wystawę jedzeniowej sztuki. Były i food trucki, i mini-sklepiki z kiełbasami, miodami, wyrobami konopianymi, alkoholami i czym tylko dusza zapragnie, i były jeszcze gastro-stanowiska, które oczywiście obraliśmy jako nasz główny cel.

Zaczęliśmy skromnie od Ottomańskiej Pokusy, gdzie zamówiliśmy falafel x 2 (4 zł), borek z mięsem wołowym i cebulką (7 zł), borek ze szpinakiem i serem (7 zł) i baklawę z pistacją (5 zł) oraz orzechami włoskimi (7 zł). Falafel wypadł mistrzowsko – był bardzo sprężysty, a jednocześnie nie miał ani grama powietrza. Borki z kolei były prawdziwym uosobieniem kuchni tureckiej. Stworzone z cienkich, przekładanych placków yufka ze smacznym nadzieniem, podawane na ciepło, z sosami. Całość można określić po prostu jako genialne ciasto z apetycznym wnętrzem, zarówno w opcje wege jak i w opcji mięsnej.

img_9253

No i bakława – deser przekładany warstwowo ciastem filo z orzechami (pistacjami oraz orzechami włoskimi) ze słodkim syropem cukrowym. Ciasto było BARDZO słodkie, klejące, sycące, czyli takie jak powinno być. Polecamy fanom baaardzo słodkich, ciężkich pokus z orzechami w roli głównej.

IMG_9262.JPG

IMG_9256.JPG

Następnie zahaczyliśmy o Fantazję Pierogów, czyli prawdziwą mekkę pierogo-czcicieli. Stół przepełniony był pierogami o apetycznym kształcie i sporym rozmiarze, w bardzo szerokiej gamie kolorystycznej i jeszcze szerszym wyborze smaków. Cena 25 zł/kg. Skusiliśmy się na pierogi ruskie, z botwinką, ze szpinakiem, mięsem, truskawkami oraz kokosem (ten ostatni to istna PETARDA!).

IMG_9257.JPG

Za te 7 ogromnych pierogów zapłaciliśmy zaledwie 12 zł. Ciasto było „gęste”, grube, jędrne, perfekcyjnie sklejone, zwinnie trzymające środek. A samo wnętrze? Jezu, magia. Wszystkie pierogi były przepyszne, idealnie skomponowane, zdecydowanie warte swej ceny. Mały raj za naście złotych. Tak właśnie powinny smakować prawdziwe polskie pierogi, ot co!

img_9255

Przystanek numer trzy to Oriental Spoon, miejsce w którym jadaliśmy już wcześniej w Krakowie (oficjalnie jesteśmy fanami Bibimbapa!), które uwielbiamy za pomysł, realizację i przyjazną, a wręcz rodzinną atmosferę (ah musimy chyba Was tam znów odwiedzić ;>).

Skusiliśmy się na zupę kimchi w cenie 12 zł. Dostaliśmy miseczkę gorącego, rybnego wywaru, gdzie oprócz kapusty z kimchi było tofu, sezam i dymka. Zupa niezwykle kusząca intensywnym zapachem, nasycona smakiem, a w dodatku mega pikantna i rozgrzewająca – idealna na chłodne dni.

IMG_9259.JPG

Gdzieś w tym momencie nasze brzuchy przybierały już powoli kształt piłki lekarskiej, więc zgodnie zadecydowaliśmy, że jest to pora na deser. A na deser bydgoskie pączusie z Fabryki Smaków Jak u Mamy. I tutaj za cenę trzech polskich złotych dostaliśmy mięsiste, mięciutkie, delikatne, wypełnione powidłami śliwkowymi prawdziwe węglowodanowe  bomby. O ostatni gryz stoczyliśmy wojnę, ponieważ były naprawdę fenomenalne (oczywiście ONA wygrała…wiadomo).

img_9260

Wychodząc skusiliśmy się jeszcze na małe co nie co z oferty Zimnego Drania. Ten oto wystawca bezczelnie sprzedawał owocowe, słodkie wina w cenie 20 złotych. Czerwone gronowe z ananasem i pomarańczą oraz białe gronowe z brzoskwinią i owocami tropikalnymi. Co ważne to wina od początku pędzone są na owocach, a nie tylko nimi aromatyzowane, dzięki czemu zawdzięczają swój niepowtarzalny smak. Opuściliśmy Szyb Wilsona z 2 litrami wina, które będą nam umilać najbliższe wieczory ;>

IMG_9261.JPG

Koniec! Gratulujemy jeżeli dotarliście do końca. Pojedliśmy bardzo smacznie i relatywnie niedrogo. Co nam się jedynie nie spodobało to atmosfera panująca w Szybie Wilsona – całość prezentowała się bardzo smutno, chłodno i nieprzyjaźnie. Ogromna hala przytłaczała te drobne stoiska, przez co traciły swój urok… Niemniej jednak nie będziemy rozpamiętywać festiwalu od tej strony – najważniejsze jest to, że było pysznie!

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *