Oj przesadziliśmy…bo mimo tego, że food trucki cierpliwie stały na rynku przez cały weekend to my jak te wygłodniałe wilki rzuciliśmy się na nie jednego dnia. Ale jak to mówią – trening czyni mistrza! – a sporej objętości żołądek to dla blogera food’owego istny „MUST HAVE”…

Tak więc w niedziele udaliśmy się na katowicki rynek poszerzać kulinarne horyzonty i to nie tylko swoje, ale również naszych towarzyszy. Z małą obstawą odhaczyliśmy, aż połowę z 24 food trucków (wow). Tak więc przygotujcie się na bardzo, bardzo długą, jedzeniową rozpustę. Trzymamy za Was kciuki abyście dotrwali do końca ;>

collagew.jpg

Swą przygodę pozbawioną jakiegokolwiek umiaru w jedzeniu i jedzeniu rozpoczęliśmy od niebieskiego czterokołowca Smoke BBQ Food Truck i ich „Pulled Pork”  w cenie 20 złotych. Po namiętnym odliczaniu każdej minuty w nasze ręce wpadła rozpływająca się w ustach, genialna świnka, smaczne dodatki, sos majonezowy, sos BBQ, który nadał całości delikatnej pikantności oraz bułka brioche na piątkę z plusem. Pycha!

bb

Następnie stanęliśmy w kolejce do Komu Wurszta? by zamówić „Hot Włoch” (bułka, parówka, rukola, mozzarella, suszone pomidory i sos) razy dwa. Do wyboru była wersja solo za 12 zł lub z frytkami belgijskimi za 17 zł. Co do sosów – doradzono nam sos czosnkowy oraz ketchup – obie rady okazały się być niestety trefne…tak jak i sam hot-dog.

komua.jpg

Nie można się spodziewać cudów po bułce z parówką, ale mimo wszystko liczyliśmy na coś więcej niż zwykła bułka z parówką. Całość była chłodna, sos kwalifikował się do kategorii „średni” z tendencją spadkową, a dodatków  było trochę za mało… Niestety małe rozczarowanie patrząc w perspektywie wielu pochlebnych opinii, które wyczytaliśmy w sieci.

komu

Smutny wątek naszej żarłocznej wycieczki przełamała SOVA, czyli „drewniany”, bardzo przyjemny dla oka food truck serwujący kanapki oraz wafle belgijskie. Wybraliśmy „Indyka z Jatek” w cenie 15 zł i otrzymaliśmy dobrze przypieczoną włoską bułkę à la ciabatta z sosem żurawinowo-musztardowyn, fajnie wysmażonym, wilgotnym indykiem, serkiem brie i rukolą. Sam sos był bardzo ciekawy, zdominowany przez żurawinę, które rewelacyjnie łączyła się z serem brie. Bomba! 

sova.jpg

sova1.jpg

Po jakże mięsnym rozpoczęciu Rynku Smaków odbiliśmy w kompletnie przeciwnym kierunku i tak na horyzoncie wyłoniło się GoFreak, czyli nasz (ok, tak naprawdę mój) ulubieniec tej edycji Rynku Smaków. Czym podbił nasze serca? Przede wszystkim GENIALNYM ciastem, bez chemicznego posmaku czy trącącego proszkiem do pieczenia. Gofry były chrupkie z zewnątrz i miękkie w środku, a do tego dosyć spore i sycące.

gofreak.jpg

U tych uroczych dziewczyn zamówiliśmy, aż 3 gofry na słodko: numer 1 to KREM CHAŁWOWY (14 zł) z jagodami, bazylią oraz czarnym i białym sezamem – idealny dla osób nie przepadających za przesadną słodkością. Gofr ze smacznym, delikatnym kremem, ciekawie przełamanym bazylią, posypany sezamem, który był dość interesującym, i nietypowym dodatkiem.

g3.jpg

Numer 2 to BITA ŚMIETANA (13 zł) ze świeżymi owocami i ulubieńcem tłumów, czyli oreo. Bardzo dobra i przede wszystkim „domowa” śmietana ze świeżymi, słodkimi jagodami. Super!

g2.jpg

Ostatni i najlepszy gofr to SOLONY KAJMAK (14 zł) z solą himalajską, plastrami banana i orzeszkami. PETARDA! Genialny, prawdziwy, lekko solony kajmak, a do niego świeże banany idealnie się z nim komponujące. A jakby tego było jeszcze mało to wierzch posypany orzechami… Eksplozja słodkości – dajemy 10/10. A, i najważniejsze! Dziewczyny same robią kajmak przez co jest on tak fenomenalny 🙂

gofr z solonym kajmakiem

Czas na wschodnie smaki. Pierwszy wybrany przez nas food truck z taką żywnością to AkitaRamen, który roztacza jakąś niewidzialną, pozytywną i przyjazną aurę dookoła samochodu.

akitaramen.jpg

Zamówiliśmy Tokyo Ramen (21 zł) z wieprzowiną chashu, dymką, bambusem, kiełkami, sezamem, nori i olejem sezamowym. Wrażenia ? Po pierwsze estetyka podania – pomimo tego, że jest to jedzenie typowo streetowe to wygada potwornie apetycznie. Po drugie dodatki – genialny makaron, fajnie przebłyskujące w smaku kiełki oraz kontrastująca dymka. Po trzecie – wyśmienita wieprzowina, przesączona smakiem ramenu (mniam). Po czwarte (i najważniejsze!) bulion – aromatyczny, klarowny, wyrazisty, nie za pikantny…zdecydowanie wbijający się w nasze gusta. Wschodnie cudo 🙂

akita.jpg

Następnie zawitaliśmy do Momo-Smak Kuchnia Tybetańska by zamówić pierożki z indykiem i grzybami mun, z krabem i selerem naciowym (10 szt./15 zł.) oraz sałatkę z alg morskich (8 zł). Po wielu zasłyszanych pochlebnych opiniach nerwowo przebieraliśmy nogami nie mogąc się doczekać wywołania naszego numerku.

momo.jpg

W końcu dostaliśmy dwa bambusowe koszyki z pierożkami i zieloną sałatkę. Sałatka była dość specyficzna, ciekawa i bardzo smaczna. Niestety z pierożkami nie było już tak kolorowo…uparcie i nieprzerwanie rozpadały się przy każdej pałeczkowej operacji. Wnętrze, zarówno w jednym jak i drugim przypadku, było mdłe, bez polotu, bez smaku. Do tego sosy mało wyraziste… Smutek.

momods.jpg

Nasze łzy rozczarowania otarł żółciutki The Dumplings food truck, w którym wybraliśmy opcję pół na pół wieprzowina z kolendrą oraz wołowina z porem (10 szt./18 zł). Pierożków nie dostaliśmy w bambusowym koszyku tylko w styropianowym pudełeczku ale wybaczamy, ponieważ jego zawartość była fenomenalna.

dump.jpg

Spodobało nam się ciasto, które było smaczne i nie za cienkie, dzięki czemu pierożki się nie rozpadały. Na farszu nie szczędzono, więc pierożki były dość spore. A co do samego farszu – dobrze przyrządzona wołowina i mocno wyczuwalna kolendra oraz ciekawe połączenie wieprzowiny z porem. Pycha! 

akita1a.jpg

Miłym akcentem zakończyliśmy swą wschodnią przygodę, by oddać się prawdziwie zachodnim smakom. I tu z czystym sumieniem przyznajemy sie, że ostatnie trzy zamówienia, czyli Classic (15 zł), Wypas (20 zł) oraz Texas (18 zł) od Natural Born Grillers trafiły w nasze zachłanne ręce.

bur

Kunszt kucharzy poznaje się w najprostszych daniach tak więc skupmy się na wersji klasycznej – wyśmienity burger przyzwoitej wielkości, ze świeżymi dodatkami i dobrze przyprawionym, średnio wysmażonym mięsem wedle życzenia. Do tego fajna, duża bułka trzymająca zwinnie wszystko w środku. Nasz towarzysz rzekł, że chętnie by tam jeszcze coś zjadł…a my skromnie przyznajemy, że według nas zalicza się do czołówki katowickich buksów.

Uff..jeszce tylko dwa food trucki, wytrzymajcie!

Przystanek Ogień i Dym, czyli food truck z bardzo miłym, pomocnym panem, serwujący koreańskie jedzenie. Padło na „Burrito Kimchi” w cenie 20 zł z wieprzowiną, kimchi, ryżem, serem cheddar, sriracha, marynowaną cebylą, mixem sałat i kolendrą. Po pierwsze bardzo pozytywnie zaskoczyło nas to, że tortilla wyrabiana jest na miejscu, zaraz po przyjęciu zamówienia. A dwa – pikantne, smakowite zawiniątko, z delikatnie przebłyskującą kolendrą i nieprzeciętnym smakiem. Super!

Ostatni! Kocham Naleśniki – nasz ostatni przystanek z bardzo długą kolejką i przyjaznymi cenami. Zamówiliśmy dwa naleśniki – nutella oraz kajmak z bananem i szybko dostaliśmy fajnie zapakowane, złożone naleśniki. Ciasto było dobre, nie za cienkie, ekstra. Za to nie mogliśmy przeboleć kajmaku…z puszki. Serce nam się krajało jak widzieliśmy jak masa kajmakowa z Gostynina ląduje na naszym placku. Pełen zawód…a miało być tak pięknie na sam koniec.

nales.jpg

Finisz! Lipcowy Rynek Smaków oceniamy mocno pozytywnie i z niecierpliwością wyczekujemy kolejnej edycji…słonecznej edycji 🙂 Do następnego!

Tags:

3 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *