Tym razem dość wyjątkowo i niespodziewanie zawitaliśmy do Krakowa, aby sprawdzić jak tam im wychodzi organizacja food truckowych eventów. Plac przed Galerią wypełniony był autami serwującym kuchnię od wschodniej po zachodnią, a oprócz tego frekwencja była bardzo korzystna pomimo nie najwyższej temperatury na zewnątrz. Jak dla nas można to uznać za dobry początek.

Pierwszym nie food truckiem a stanowiskiem w którym rozpoczęliśmy swą wyżerkę był Pieróg z Pieca. Całe stanowisko wyglądało bardzo skromnie z wyjątkiem tych ogromnych pierogów leżących na piecu… Kupiliśmy jednego (6 zł) z grzybami i cebulą. Ciasto było bardzo dobre, z zewnątrz przyjemnie przypieczone. Wnętrze z kolei było idealnie przygotowane, delikatnie przyprawione, przepyszne.

IMG_8984.JPG

IMG_8976.JPG

Następnie odbiliśmy w kierunku wschodnich smaków do Tsongkha Momo, gdzie zamówiliśmy mango lassi (10 zł) oraz pierożki (15 zł) pół na pół z krewetką i selerem oraz z wieprzowiną i kapustą. Mango lassi dostaliśmy od razu i tu lekki zawód bo smakowało trochę jak ciężka, muląca maślanka z delikatnie przebłyskującym mango, a nie przede wszystkim orzeźwiające mango zmiksowane z jogurtem.

IMG_8977.JPG

Chwilę później dostaliśmy gorące pierożki w bambusowym koszyku z ostrym sosem. Ciasto było źle sklejone, a same pierożki rozgotowane przez co okropnie się rozpadały. Samo wnętrze było smaczne chociaż bezapelacyjnie wygrała wieprzowina z kapustą, ponieważ smak był zrównoważony, dobrze skomponowany. Pierożki z krewetką były smaczne, jednakże całość nie była drobno posiekana czy zmielona co również przyczyniało się do rozpadu pierożków. Na domiar złego nieogar panujące w food truck’u raził w oczy… Niemniej jednak na plus zaliczyć można kompozycję z wieprzowiną i kapustą, cienkie ciasto, rozmiar pierożków oraz smaczny sos.

momo.JPG
Po pierożkach przyszedł czas na węgierskie smaki – Yummi Langosz Food Truck (poprzedni post >> KLIK). Chociaż już tam jedliśmy i to w sumie całkiem niedawno to nie mogliśmy przejść obojętnie obok tego auta. Zamówiliśmy pół na pół klasyka (ON jest fanem) oraz podrasowanego klasyka z pietruszką i cebulką (ONA jest fanką) za 12zł. Chwilę później dostaliśmy delikatnego, złocistego, czosnkowego, mięciutkiego langosza z idealną ilością dodatków. Zakochaliśmy się na nowo jednakże naszej uwadze nie umknęło, że wielkość porcji zmieniła się odrobinę od naszej ostatniej przygody. Jednak ten smak wynagradza wszystko, absolutnie WSZYSTKO.

IMG_8956.JPG

Następnie w jednym z foodtruck’owych menu zobaczyliśmy Butter Chicken w cenie 18 zł i bez zastanowienie zamówiliśmy indyjskie danie, nie zwracając zbytnio uwagi na to co to za wystawca. Później okazało się, że zagościliśmy w Curry Up o którym niejednokrotnie słyszeliśmy i czytaliśmy. Hmm…było ok i to wszystko. Bardzo mało kurczaka, zwykły, najzwyklejszy ryż i tylko trochę kolendry jako dodatek. Smacznie ale bez polotu. Oczekiwaliśmy trochę więcej po tak rozsławionej marce.

IMG_8979.JPG

IMG_8980.JPG

Na koniec zdecydowaliśmy się na podpłomyka „dyńka” (15 zł) w food trucku Flammaster z dynią hokkaido, pakchoy, papryką wędzoną, serem pleśniowym, kiełkami słonecznika i chorizo. Sama kompozycja była świetna, ilość składników satysfakcjonująca, a sam podpłomyk dobrze zrobiony – chrupki, cienki, lekko przypieczony. Jeżeli ktoś lubi to danie to szczerze polecamy nie tylko ze względu na samo jedzonko, ale także niską cenę, fajne kompozycje i bardzo miła obsługę. My jako, że nie jesteśmy fanami skierujemy się w kierunku odrobine grubszego, pizzowego ciasta… 🙂

IMG_8982.JPG

IMG_8983.JPG

Tym akcentem zakończyliśmy krakowski festiwal. Pozostały bardzo pozytywne wrażenia m.in.dzięki dobrej organizacji eventu, szerokiej promocji wydarzenia, przyjemnej muzyce gdzieś w tle, a także dużej dbałości o porządek (bardzo duży plus!). W niedalekiej przyszłości jeszcze raz chętnie zawitamy do miasta królów na kolejny zlot food trucków. Dzięki i do następnego!

Tags:

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *